Czy już odczuwasz szok przyszłości? O wadze bezpieczeństwa psychologicznego w dobie rewolucji AI

04 czerwca 2024

„Szok przyszłości” to nie tylko tytuł książki genialnego dla mnie futurologa, Alvina Tofflera, ale także pojęcie, które doskonale oddaje sytuację, której jesteśmy świadkami. Opisuje fakt dezorientacji i stresu, jakich doświadcza człowiek w wyniku szybkiego tempa zmian, ze szczególnym uwzględnieniem rozwoju technologicznego. Podkreśla wpływ nadmiaru informacji, prowadzącego do przeciążenia i trudności z ich przyswajaniem, przetwarzaniem i zrozumieniem.

Dodatkowym czynnikiem potęgującym zjawisko jest poczucie niestałości i tymczasowości. Rzeczy, idee, ale także nasze kompetencje stają się coraz bardziej efemeryczne, czyli stają się przestarzałe w krótkim horyzoncie czasowym. Nasze życie jest coraz bardziej złożone i wymaga od nas podejmowania większej liczby decyzji w krótkim czasie. Opcje wyboru mogą powodować poczucie przytłoczenia i zagubienia w gąszczu możliwości.

To wszystko prowadzi do znaczących i głębokich przemian społecznych, których osią jest erozja tradycyjnych struktur społecznych, takich jak rodzina, wspólnota czy religia. Zachwianie lub nawet upadek tego, co dotąd stanowiło solidny fundament może prowadzić do alienacji i utraty poczucia bezpieczeństwa.

W kontekście jednostki, ceną rzeczywistości, w której przyszło nam żyć mogą być problemy zdrowotne ze szczególnym uwzględnieniem zdrowia psychicznego, kryzys tożsamości i utrata zaufania do innych ludzi oraz instytucji. Jednak są rozwiązania, które mogą nas uchronić, a przynajmniej zminimalizować zagrożenia.

Alvin Toffler wskazuje na edukację i uczenie się przez całe życie, co jest już trendem w biznesie zdefiniowanym jako „life-long learning”, czyli „ustawiczne kształcenie”. A także rozwijanie umiejętności elastycznego myślenia i adaptacji do zmian, budowanie silnych sieci wsparcia, czyli budowania jakościowych relacji społecznych oraz uczenie się zarządzania informacjami i selekcjonowania ważnych danych z masy dostępnych informacji.

Moje obserwacje, refleksje i doświadczenia własne oraz osób, z którymi pracuję jako coach, prowadzą do jeszcze jednego wniosku. To wszystko, co rekomenduje Alvin Toffler, jest możliwe pod jednym warunkiem. Jest nim świadomość siebie i swojej tożsamości. Od jakiegoś czasu powtarzam, że świadomość swojego prawdziwego ja, tego kim jestem, jakie mam mocne i słabe strony, jakie wartości są dla mnie ważne i co stanowi o moim poczuciu sensu jest naszym najważniejszym życiowym zadaniem.

Dlaczego to tak ważne? Przede wszystkim, przekłada się na poczucie własnej wartości i przekonanie, że ja i moje życie mają znaczenie niezależnie od okoliczności i ludzi, którzy mnie otaczają. Poza tym, jest fundamentem dalszego rozwoju i odnalezienia własnej najlepszej dla każdego drogi, aby zdobyć rekomendowane umiejętności. Szablony są dobre, aby entropię, czyli chaos, uporządkować w kontekście systemów, ale nie sprawdzają się w kontekście tak złożonej jednostki, jaką jest człowiek.

W kontekście organizacji biznesowych, chcę odwołać się do bardzo cennego badania O’Toole i Scharf (2018) zatytułowanego „The role of neurobiology in organizational change management” („Rola neurobiologii w zarządzaniu zmianami organizacyjnymi”), które pokazuje, jak mechanizmy neurobiologiczne wpływają na adaptację pracowników do zmian w organizacjach.

Układ limbiczny, w tym struktury, takie jak hipokamp i ciało migdałowate, odgrywa kluczową rolę w przetwarzaniu emocji związanych ze zmianami. Zmiany w miejscu pracy mogą wywoływać reakcje stresowe, które są modulowane przez te struktury. Ciało migdałowate jest odpowiedzialne za reakcje na strach i może aktywować odpowiedź „walcz lub uciekaj” w odpowiedzi na zmiany postrzegane jako zagrożenie.

Jednocześnie nasz mózg jest zdolny do adaptacji dzięki neuroplastyczności, co pozwala pracownikom na naukę nowych umiejętności i przystosowanie się do nowych warunków. Intensywne szkolenia i edukacja mogą wspierać tę adaptację.

Jednak podstawowym uwarunkowaniem jest wspierające środowisko pracy, gdzie stres związany ze zmianami jest zminimalizowany do najniższego możliwego poziomu. Dodatkowo pracownicy otrzymują pozytywne wzmocnienia w postaci systemu motywacyjnego, takiego jak docenienie. Dzięki temu, systemy nagrody w mózgu, takie jak układ dopaminergiczny, otrzymują to, co potrzebne, aby akceptować i wspierać zmiany.

Chroniczny stres wywołany ciągłymi zmianami może negatywnie wpływać na procesy decyzyjne pracowników. Stres bowiem osłabia funkcje wykonawcze mózgu, takie jak planowanie, rozwiązywanie problemów i kontrola impulsywności. Tony Schwartz w swojej książce „Taka praca nie ma sensu” cytuje szereg badań, które potwierdzają, że ogranicza funkcjonowanie kory przedczołowej odpowiedzialnej właśnie za wymienione wyżej funkcje, co sprawia, że zamiast w strefie wyników pracownicy przebywają w strefie przetrwania, która może prowadzić do strefy wypalenia.

Co zatem mogą robić organizacje, aby zminimalizować to ryzyko? Przede wszystkim, tworzyć wsparcie edukacyjne, psychologicznie przyjazną przestrzeń w miejscu pracy, kulturę otwartości i zaufania, ze szczególnym uwzględnieniem transparentnej komunikacji planowanych zmian, a także promować różnorodność i włączanie w kontekście tak potrzebnego poczucia przynależności.

Kluczowymi osobami w tych procesach są liderzy. Nie chodzi tylko o tworzenie czy implementację wizji, która uwzględnia aspekty, o których była mowa, ale przede wszystkim reprezentowanie takiej postawy, która będzie motywować innych do zmian i inspirować do rozwoju tak, aby szok przyszłości był uświadomiony, ale nie stanowił ograniczenia.

Udostępnij:
Przeczytaj więcej