Żeński pierwiastek w biznesie – supermoc w transformacyjnych czasach

30 czerwca 2025

Mam dość. Serio.
Mam po dziurki w nosie PATRIARCHATU.
Tego wiecznego: „walcz, wygrywaj, udowadniaj, pokonaj, osiągaj, więcej, dalej, szerzej, szybciej, taniej”. Mam dość uprzywilejowanych elit, VIPów, rankingów, hierarchii, bufonady, męskiego rozbuchanego ego. Mam dość chciwości i rywalizacji. Mam dość gry z sumą zerową: ktoś musi przegrać, żeby inny mógł wygrać. 

Jakie zasady wprowadził patriarchat do biznesu?
1.     Trzeba wygrać za wszelką cenę.
2.     Wynik jest ważniejszy niż człowiek.
3.     Empatia? To czysta słabość.
4.     Emocje to „bagaż”, nie kompas.

Ale! Zanim wyciągniemy pochodnie i zaczniemy palić metaforyczne krawaty – chciałam zaznaczyć, że mam też ogromną wdzięczność. Patriarchat zrobił wiele dobrego dla cywilizacji. To mistrz ekspansji. Duch pionierski. Potrzebny. Tylko w naszej cywilizacji zdecydowanie nadmiarowy i nieprzystający do zeitgeistu.

Skąd to się wszystko wzięło?  Czy patriarchat spadł na nas z nieba? Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi – prawdopodobnie właśnie tak było. Na to przynajmniej wskazują zapisy najstarszych „książek” świata – sumeryjskich glinianych tabliczek sprzed tysięcy lat, które pomału odkodowujemy.

Witajcie w Sumerze, tysiące lat przed naszą erą.  To właśnie wówczas nasi przodkowie, prawdopodobnie ze sporym wsparciem tajemniczych istot zwanych Anunaki (w wolnym tłumaczeniu: „ludzie z nieba”), weszli w fazę rolnictwa, wprowadzili pojęcie własności, prymatu mężczyzn i hierarchii społecznej. Patriarchat jest kulturą idealną do zarządzania poddańczego, nastawionego na ekspansję. 

Wraz z rozwojem patriarchatu, żeński pierwiastek – związany z naturą, intuicją, cyklem, procesem, jakością, tajemnicą, czułością, wspólnotą, partnerstwem został odsunięty w cień. Natomiast męski pierwiastek, ceniący sukces, strukturę, cele, siłę – wszedł na tron. Patriarchat nie jest zły sam w sobie. On przeprowadził świat przez fazę ekspansji. Potrzebowaliśmy struktur. Tyle że… został za długo.
Patriarchalne przywództwo to nie jest wina mężczyzn. To nie jest ich projekt. To system, który skrzywdził nas wszystkich:
– mężczyzn nauczono, że nie mogą czuć,
– kobiety, że mają się nie wychylać,
– ludzi wrażliwych – że są problemem.

Patriarchat to systemowy wirus, który zachwiał naturalną równowagę i uniemożliwia nam – ludziom -czerpanie z pełni naszego człowieczeństwa.

Czy może być inaczej? Mam nadzieję, że tak. Nie chodzi o to, by teraz „rządziły kobiety”. Chodzi o to, żeby wróciła równowaga. By intuicja wróciła do zarządów. Empatia do zespołów. Ciało do kalendarzy. Serce do decyzji. 

Żeńska energia jest w stanie wnieść do biznesu tak potrzebną równowagę:
– nastawienie na jakość, nie tylko na sukces,
– uważność na człowieka, nie tylko na wyniki,
– troskę o relacje i wspólnotę w miejsce walki i rywalizacji,
– poczucie jedności w miejsce podziałów,
– zrównoważony rozwój w miejsce niekontrolowanej ekspansji.

Żeńska energia, choć często pomijana i marginalizowana w środowiskach nastawionych na sukces i rywalizację, jest w rzeczywistości supermocą. To właśnie ona pozwala tworzyć w organizacjach bezpieczeństwo psychologiczne, buduje zespoły, które naprawdę sobie ufają, tworzy przestrzeń, w której każdy może rozwijać potencjał. To warunki idealne do uruchamiania tego, co żeński pierwiastek potrafi robić najlepiej – do kreatywności opartej na współpracy.

Nie chcę wojować z patriarchatem. Chcę go pożegnać z czułością. Podziękować za to, czego nas nauczył. I ruszyć w nowy świat – z innymi wartościami, z nowym kompasem. Bo czuję, że przyszedł czas w biznesie na człowieka, który potrafi w sobie zrównoważyć pierwiastek męski i żeński. Silnego i czułego. Logicznego i intuicyjnego. Nastawionego na wyniki i na człowieka. Na sukces i na jakość. Idealny paradoks uruchamiający kreatywność opartą na różnorodności wewnętrznej i zewnętrznej.

Dalaj Lama powiedział kiedyś, że tylko kobiety mogą uratować nasz świat. Dlaczego? Bo kobiety to mistrzynie zmiany transformacyjnej, mistrzynie alchemii: zamiany ołowiu (profanum) w złoto (sacrum). Od zawsze. To my jesteśmy ostatecznymi kreatorkami – wszystkiego. To nasze ciała potrafią z dwóch małych komórek stworzyć nowe życie. Zmiana to naturalne środowisko życia kobiet. Umiejętność szybkiego reagowania i dostosowywania się do zmian to nasza natura. Nie dlatego, że ukończyłyśmy kursy agile’a. Tylko dlatego, że od tysięcy lat musimy być zwinne, żeby ludzkość przetrwała, żeby nasza rodzina przeżyła, żeby dzieci nie głodowały, żeby świat trzymał się kupy.

Spójrzmy na wojny – klasyczny wymysł patriarchatu. Kiedy mężczyźni idą na front, kobiety ogarniają cały świat. Nie pytają:„Jakie mamy budżet?”, „Gdzie jest biznes plan?”, „Czy dostanę za to premię i awans?”. Po prostu działają: karmią, wspierają, tworzą, budują, leczą, uczą, rozwijają, organizują życie od nowa – bez budżetu, bez pewności jutra, za to z determinacją, która potrafi góry przenosić.

Transformacja biznesu nie zadzieje się w Excelu. Ona musi się zadziać w głowach i sercach ludzi. Potrzebujemy sporo żeńskiej energii, by zarządzić taką transformacyjną zmianą. 

Aby zrozumieć znaczenie żeńskiej energii w transformacji naszego biznesowego świata, warto odwołać się do kultowej książki o zmianie pt. „Pstryk”. Autorzy zauważają, że najgorszym wrogiem efektywności w zmianie jest „słoń”. Co to słoń? Tak autorzy nazwali układ limbiczny – część mózgu, która steruje układem nerwowym i która całe swoje działanie opiera na… emocjach. Skąd wzięła się metafora słonia? Układ limbiczny boi się zmian.  Dlatego blokuje zmiany. A potrafi się zaprzeć – jest jak słoń, który waży przeciętnie 6.000 kg i jak nie chce iść do przodu, to go nie ruszysz. Natomiast kobiety (a właściwie żeńska energia niezależna od płci) potrafią skłonić słonia, żeby się ruszył – bo z natury są angażującymi, czułymi liderkami, które potrafią zarządzić emocjami, uspokoić zalękniony układ nerwowy i wprowadzić poczucie bezpieczeństwa. 
 
Dlatego drogie istoty niosące zasób żeńskiego pierwiastka, apeluję do Was! Zamiast próbować zmieścić się w stare, patriarchalne struktury…zacznijmy tworzyć nowe. Nie dlatego, że chcemy coś komuś udowodnić, czy przejąć władzę. Ale dlatego, że świat naprawdę tego potrzebuje.

Udostępnij:
Przeczytaj więcej